... zacznę od tego, że zapewne nie byłoby tego wpisu, gdyby nie choróbsko, które mnie dopadło. Przez grypę żołądkową musiałam spędzić trzy dni na zwolnieniu w domu. Dwa z nich były wycięte z życiorysu, a trzeciego już trochę odżyłam i dla poprawienia sobie nastroju wzięłam się za jakieś robótkowanie ( na które niestety ostatnio w ogóle nie mogę znaleźć czasu:( ) Zanim jednak pokażę co stworzyłam, wyjaśnię skąd taki tytuł dzisiejszego posta. Otóż rano udałam się do Konstancina, do sklepu z farbami kredowymi, w zasadzie tylko po to, żeby pooglądać, a oczywiście wpadłam jak śliwka w kompot:). Stałam, podziwiałam pracującą nad piękną komodą właścicielkę (
http://malujemeble.wordpress.com/) i nie mogłam się zdecydować w jakim kolorze kupić farbę. Gdybym mogła wykupiłabym całą gamę kolorów:) Wracając snułam plany co pomaluję i zanim się zorientowałam w myślach przemalowałam wszystko :)))
A oto moje zakupy.
Jak tylko będą jakieś konkretne rezultaty tych moich "wymysłów" na pewno pokażę:)
A teraz to co zrobiłam ostatnio, czyli nowa pasja - malowane akwarelką karteczki urodzinowe. Ciekawa jestem czy Wam się spodobają?
. . . i co o nich sądzicie? Brakuje tylko napisów, ale to malutki detal i dorobię wkrótce.
A na koniec moje ostatnie szyjątka :)
I to by było na tyle:) Żegnam się z Wami cieplutko życząc pięknej niedzieli i miłego sobotniego wieczoru. Aha i jeszcze jedno, sama nie przepadam za tym festiwalem, ale dziś będę trzymać kciuki za nasze "Slowianki", a Wy?:))) Buziaki.